Rozwój automobilizmu a wzrost wypadków cz. 4
Dalej ważną sprawą jest posiadanie rozumnych i możliwych w zastosowaniu praktycznem przepisów, regulujących ruch, któreby były ułatwieniem, a nie utrudnieniem życia kierowców i publiczności. Niemałe też znaczenie przy regulowaniu ruchu odgrywa i wyrobienie społeczeństwa, jego zamiłowanie do ładu i porządku, przyczem decyduje tu równomiernie wyrobienie obu stron: kierowcy i przechodnia. Jeżeli chodzi o wyrobienie przechodnia, to w tej sprawie dotąd u nas niewiele się dokonało. Środkami represyjnemi, policyjnemi, w tym kierunku zrobić można niewiele, a dotychczas nie było u nas instancji społecznej, któraby mogła w drodze propagandy dążyć do naprawy stosunków. Ludzie u nas nietylko że nie znają elementarnych przepisów, regulujących ruch uliczny, lecz nie potrafią się zupełnie znaleźć na jezdni ulicy i w kilkudziesięciu procentach przez swoje nieumiejętne chodzenie po ulicy narażają się na śmierć lub kalectwo. Wielkie pole do działania ma tu nowozawiązane „Polskie Tow. Propagandy Bezpieczeństwa Ruchu", o którego celach pisaliśmy w poprzednim numerze szczegółowiej w dziale „Sprawy policji". Narazie jednak poza akcją Automobilklubu, który wydał szereg ulotek, pouczających przechodniów, poza akcją związku zawodowego szoferów, który porusza te sprawy w swoim organie — nic się nie zrobiło. Inaczej w państwach zachodnich.
W ludowych i średnich szkołach Niemiec, Szwajcarji, Norwegji, Ameryki i t. d., już od najmłodszych lat uczą dzieci o tem, jak się winny na ulicy zachować. Wykłady bodaj jedną godzinę na rok prowadzą funkcjonarjusze policji. W kinach wyświetlane są odpowiednie propagandowe filmy, urządzane są t. zw. tygodnie nauki chodzenia po ulicach, w akcji tej biorą udział skauci, młodzież szkolna, stowarzyszenia sportowe, ucząc przechodniów chodzić po ulicy tak, aby innym nie przeszkadzali i sami nie narażali się na niebezpieczeństwo. Tam starają się z jednej strony wychować społeczeństwo, któreby nie było plagą dla kierowców, z drugiej zaś strony starają się o lepsze wyrobienie szoferów oraz o wpojenie w nich poglądu, że dokładna znajomość przepisów policyjnych o ruchu i jeszcze dokładniejsze ich przestrzeganie jest potrzebne szoferowi nietylko w tym celu, aby uchronić się od ewentualnej kary za ich pogwałcenie, ale przedewszystkiem poto, aby kierowca dopomógł sobie w swej egzystencji i pracy zawodowej. Wypadek bowiem samochodowy spowodować może z jednej strony kalectwo lub śmierć przechodnia, z drugiej strony jednakże może ściągnąć nieszczęście i na kierowcę, który oprócz odpowiedzialności karnej może być pozbawiony prawa jazdy, tracąc w ten sposób podstawą swej egzystencji, tracąc możność zarobkowania w zawodzie obranym.
Jedyną drogą do zmniejszenia ilości wypadków u nas jest właśnie odpowiednie wyszkolenie szoferów i przechodniów. W tym drugim wypadku duże zasługi może położyć wspomniane już świeżo założone „Towarzystwo Propagandy Bezpieczeństwa Ruchu”. Odpowiedniem wychowaniem szoferów, a najbardziej tych, którzy mają zamiar nimi zostać, a więc uczniów szkół szoferskich (których w roku ubiegłym przybyło w Warszawie 6.000), winni się zająć odpowiednio wykwalifikowani funkcjonarjusze policji, którzy z racji swych czynności mają najwięcej doświadczenia w tym kierunku, rozumieją potrzeby ulicy i szoferów, stale stykając się z życiem ulicy i znając element szoferski, mogą w drodze szeregu wykładów pouczających zapoznać przyszłych kierowców samochodowych z prze-pisami o ruchu i wpoić w nich szacunek dla tych przepisów, przekonywując ich o korzyściach, jakie z umiejętnego i przepisowego zachowania się i jazdy wynieść mogą.
Źródło: „Na Posterunku”, nr 3/1929, zdj. NAC