Aktualności

Maszyny piekielne cz. 2

Data publikacji 24.06.2022

W roku 1573 doszło do tego, że ruszni­karze znali ogromną ilość konstrukcyj maszyn piekielnych, w których krzesanie iskier w stronę materjału wybuchowego odgrywało zasadniczą rolą, podczas gdy uderzenie, pociągniecie, na­cisk, nadeptanie i t. p, czynności, zmierzające do wywołania zapału, powstawały jako rzecz zależna od wykonawcy i celu. W każdym razie czasy te przynoszą nową fale pomysłów i ma­szyny piekielne podsuwane są jako meble, apteczki, zakopane skarby — jednem słowem wciskają się pod różną postacią. Zapał, a z nim wybuch, zaczęto wywoływać przez zastosowanie rozmaitych urządzeń z ciężarkami, które zezwa­lały poniekąd na ścisłe oznaczanie godziny eksplozji.

Rozwój maszyny piekielnej postępuje tak szybko, iż w roku 1598 Boillot konstruuje ma­szyny piekielne już w postaci kufra, beczki czy belek na dwukołowym wózku, albo jako kosz z jajami i t. p. Skutki były też łatwe do prze­widzenia i wszyscy w owym czasie żyli pod panicznym strachem, a niejeden rzemieślnik, zamknięty w swej pracowni, z łatwością posądzany był choćby z błahych powodów o fabry­kacje maszyny piekielnej.

Poważniejsze zamachy notowane są od roku 1645, w tym bowiem czasie w jednym z portowych miast Danji zdołano zanieść na dwa okręty szwedzkiej floty najezdnej skrzynie pod pozorem podarunku dla admirałów, którzyby niechybnie wówczas zginęli, gdyby nie ciekawość jednego z załogi, co pozwoliło na wy­krycie chodzącego zegara w skrzyni, będącej niczem innem jak maszyną piekielną. W tym wypadku stalowe kółko miało w pewnym czasie otrzeć się silnie o krzemień i wywołać zapał, a następnie wybuch materjału, który był na każdym z okrętów w takiej sile, iż mógł je kompletnie zniszczyć, w najlepszym zaś razie wywołać ogromny pożar.

Jeśli chodzi o nazwą, to maszyną piekiel­ną nazwano okręt z materjałem wybuchowym, jaki zbudował w roku 1693 Wiliem Meester w celu zniszczenia pewnych objektów na wo­dzie. Konstrukcja tego rodzaju maszyny piekiel­nej nie była wówczas nowością, albowiem już w roku 1586 obrońcy Antwerpji wysyłali takie machiny przeciw Aleksandrowi z Parmy, w każdym jednak razie okręty „wybuchowe” zaczęły być w użyciu.

Twórcą okrętów-maszyn piekielnych, uży­tych przez obrońców Antwerpji, był italski inży­nier Federigo Gianibelli, ten zaś prace swe roz­począł za namową jednego z miejscowych obywateli. Wspomniany inżynier miał za zadanie zniszczenie mostu budowanego przez nieprzyja­ciela na rzece, próby zaś trwały dość długo, lecz ostatecznie plan się powiódł, gdy do pracy sta­nął jeszcze razem z nim inżynier Piotr Timmermann z Antwerpji, a okręty, dla lepszej sprawności w utrzymaniu kierunku, zaopatrzono w żagle.

Gwoli ścisłości zaznaczyć musimy, że wspomniany już przez nas Leonardo da Vinci jeszcze w roku 1493 znał tego rodzaju okręty i uważał je za całkiem trafny środek do zapa­lania mostów lub zniszczenia bazy nieprzyjaciel­skiej floty.

O wziętości w swym czasie maszyn pie­kielnych w postaci okrętów świadczyć może także ten fakt, iż w roku 1588 Gianibelli wybudowal jeszcze kilka okrętów własnej konstrukcji w celu użycia ich przeciwko Wielkiej Armadzie pod Calais. Wówczas już samo ukazanie się podejrzanych okrętów sprawiło to, że Hiszpanie, pamiętni na wypadki pod Antwerpją, szybko ratowali się ucieczką i zrezygnowali z planu lądowania w Anglji.

Lata późniejsze przynoszą dalszy rozwój okrętów — maszyn piekielnych i w roku 1796 Edward Thomas z angielskiej marynarki skon­struował model okrętu poruszanego już parą oraz zaopatrzonego w odpowiednie stery (FireShip).

Źródło: „Na Posterunku”, nr 6/1928, nadkomisarz Kom. Gł. P. P. Stronczak Czesław, zdj. NAC

  • Żaglowiec Związku Harcerstwa Polskiego Zawisza Czarny pod pełnymi żaglami
Powrót na górę strony