Członek Legionów, Policjant i AK-owiec
Historia Szmula Ostwinda, bo tak naprawdę nazywał się Stanisław Zuzga ps „Kropidło” i „Bolesław”, to odzwierciedlenie burzliwych czasów pierwszej połowy XX wieku. Trzy wojny, okupacja, komunistyczny terror – wszystko zapisane w jednym życiorysie. 4 lutego mija 79 lat od śmierci tego nietuzinkowego patrioty.
Pierwsze znaczące wzmianki o Szmulu Ostwindzie pochodzą z dokumentów Legionów Polskich. To tam zdobywał pierwsze szlify bojowe, biorąc udział m.in. w bitwie pod Kostiuchnówką, jako członek 1 pułku piechoty pod dowództwem Edwarda Śmigłego-Rydza.
Po zakończeniu I wojny światowej pozostał w armii i w 1919 roku ukończył szkołę podoficerską jako starszy sierżant. Otrzymał przydział do 36 pułku piechoty Legii Akademickiej i od razu ruszył na front walczyć z bolszewicką inwazją w 1920 roku. W tym samym roku postanowił zostać katolikiem i przyjął chrzest.
Po zakończeniu działań wojennych nie zamierzał przejść do cywila. Zamienił tylko mundur wojskowy na uniform Policji Państwowej (funkcjonariuszem został w 1921 roku). W nowej formacji szybko się odnalazł i został awansowany na przodownika, po czym został referentem Wydziału Personalnego Komendy Policji Państwowej w Warszawie.
Niemiecka agresja roku 39 przerwała obiecującą karierę, a ze wzglądu na żydowskie pochodzenie, Ostwind musiał zniknąć. Jednak honor i poczucie obowiązku nie pozwoliło mu na bezczynne ukrywanie się. Szybko nawiązał kontakty z podziemiem i już od 1942 roku był członkiem Narodowej Organizacji Wojskowej (z polecenia kpt. Jerzego Wojtkowskiego), skąd przeszedł do Narodowych Sił Zbrojnych. W ich szeregach ukończył szkolenie w specjalnym ośrodku szkoleniowym NSZ „Dym” w Jacie. Większość jego działań obejmowała powiat siedlecki.
W kwietniu 1944 roku doszło do rozłamu w szeregach NSZ i Szmul Ostwind postanowił przyłączyć się do tej części, która na zasadach umowy scaleniowej zasiliła szeregi Armii Krajowej. W maju tego samego roku został dowódcą komendy powiatowej NSZ-AK w Węgrowie.
Szmul Ostwind, alias Stanisław Zuzga, pokonał wszystkie uprzedzenia i awansował do stopnia majora. Był jedynym Polakiem żydowskiego pochodzenia na tak wysokim stanowisku dowódczym polskiej konspiracji. Niestety, pod koniec II wojny światowej, został aresztowany przez UB i przewieziony do aresztu w Otwocku. Tam poddano go bestialskim torturom, a mimo to, nie zdradził żadnego z podkomendnych. Co ciekawe, gdy komuniści odkryli jego żydowskie pochodzenie, pytali go, jakim sposobem związał się z Narodowcami (których nazywali faszystami), odpowiedział: - „Po pierwsze jestem Polakiem, po drugie tylko oni chcieli mi pomóc.”
Próbowali nawet namówić, go na zmianę strony, lecz Ostwind stanowczo odmówił, twierdząc, że pozostaje wierny przysiędze złożonej Narodowym Siłom Zbrojnym i Polsce.
2 lutego 1945 roku, po 15-minutowej parodii śledztwa, skazano go na karę śmierci. Wyrok wykonano dwa dni później. Jak się okazało po latach, tempo skazania było podyktowane obawami komunistów, że dojdzie do próby odbicia Stanisława Ostwinda.
Tekst: K.Lis Fotografie: Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce