Zwycięstwo Gzymsa cz. 1
Nikt nie pojmie tragedji młodego bęcwała, który, wracając do domu po godzinie jedenastej, nie ma na bramę. Przedewszystkjem wstyd. Trzeba się tłumaczyć panu dozorcy, który jeśli nie powie; cholera — napewno pomyśli coś niepochlebnego o rodzinie młodzieńca. Następnie poczucie bezradności. Przed wojną Apolinary Gzyms podawał stróżowi rękę i pytał o dzieci. To zastępowało w zupełności pięć kopiejek. Obecnie pan dozorca pluje na łapę burżuja i woli dwadzieścia groszy niż rozmowę o dzieciach.
Dodano: 02.02.2022